Zapraszamy na wywiad z pochodzącym z Jedlicza dr Tomaszem Wiatrem, który połączył dwie pasje, wynikające z bogatych tradycji rodzinnych. Do perfekcji opanował sztukę leczenia, ale dał się też poznać jako bardzo zdolny rysownik. Mimo, że prawdziwą przygodę ze sztuką zaczął niedawno, to posiada w swoim dorobku ponad 30 wystaw na gruncie krajowym i zagranicznym.
Panie Tomaszu, w Pańskim domu rodzinnym kontakt z artystami to była codzienność. Na swojej stronie internetowej wspomina Pan, że znajomość z wieloma osobami ze świata kultury oraz bezpośredni kontakt ze sztuką przyczynił się do rozwinięcia pasji. Proszę opowiedzieć naszym czytelnikom, dlaczego wybór padł na ołówek?
Dr Tomasz Wiatr: Z moim rysowaniem to ciekawa historia, bo nigdy nie miałem aspiracji, żeby się w tym kierunku rozwijać. Dorastanie w medyczno-artystycznej atmosferze nie pozwoliło mi być obojętnym na obie dziedziny. Już w szkole podstawowej wiedziałem, że chcę iść na medycynę. A ze sztuką nigdy nie wiązałem swojej przyszłości. Aktywność artystyczna pojawiła w 2010 roku, kiedy rozpocząłem specjalizację z urologii. I nie odpowiem, dlaczego właśnie wtedy pojawił się rysunek i co w tej urologii takiego było. Myślę, że to bez znaczenia, jaka to była specjalizacja, a bardziej wynikało to z faktu w jakim klimacie byłem wychowany i jakie wartości były mi przekazywane od najmłodszych lat. A skąd pomysł na ołówek? Patrząc z perspektywy czasu, odnoszę wrażenie, że było to związane po części z możliwościami, które daje ta technika sztuki. Nigdy nie było problemu mieć z sobą wszystko co potrzebne do rysowania i w razie pojawienia się weny do przelania uczuć na kartkę papieru. Nie wyobrażam sobie obecnie, by całkowicie poświęcić się medycynie i nie rozwijać się artystycznie. Uważam, że największe szczęście to móc łączyć obie pasje, co skutecznie udaje mi się robić do dzisiaj.
Pamięta Pan swój pierwszy szkic?
Jeśli dobrze pamiętam, to znalazłem przez przypadek portret Salvadora Dali. Tak mi się spodobał, że pomyślałem „czemu nie spróbować portretowania”. Chciałem się z tym zmierzyć i powstał pierwszy portret przypominający znaleziony przeze mnie oryginał. Potem już z rysunku na rysunek zafascynowałem się tą dziedziną sztuki, do tego stopnia, że powstał z tego cały cykl portretów osób znanych, ludzi mediów, medycyny i kultury. Nieustannie szukam wyzwań, wcielam w życie nowe pomysły, a temat portretów trwa nadal, bo dla mnie to najciekawsza forma.
Czy wykorzystuje Pan w swojej Twórczości inne techniki artystyczne?
Moja przygoda ze sztuką zaczęła się od ołówka, jednak nie chciałbym być zaszufladkowany wyłącznie jako rysownik. Jeśli uznam, że w ołówku osiągnę już wszystko i nie będę widział dalszych postępów, to z całą pewnością zmienię technikę artystyczną. W planach mam pomysł zająć się akwarelą, temperą, a docelowo farbami olejnymi, które są dla mnie w skali trudności na samym szczycie. Ale wszystko w swoim czasie. Nie zamykam się na żadne możliwości, a ołówek i rysowanie twarzy jest doskonałym sposobem sprawdzenia swoim umiejętności.
Dał się Pan poznać jako znakomity rysownik portretów rozpoznawalnych osób. Jakimi kryteriami kierował się Pan tworząc cykl „Znane twarze”?
Przede wszystkim twarz musi się wyróżniać czymś szczególnym, mimiką, wyrazistością rysów, musi być „to coś” co sprawi, że portret będzie interesujący. W 2016 roku miałem ogromna przyjemność wystawić swoje prace w Galerii „MOCAK” w Krakowie na wystawie Medycyna w sztuce, ujawniającej bogactwo symbolicznych odniesień i artystycznych inspiracji ulokowanych w tej dziedzinie. Cykl moich portretów został nazwany „Szukanie siebie w innych”. Tworząc te wizerunki, skoncentrowałem się na psychologii bohaterów, wczuwałem się w nich, chcąc dokonać pewnego rodzaju aneksji. Myślę, że można doszukać się w niektórych portretach właśnie próby odnalezienia samego siebie. Jak dla mnie jest to budowanie czernią, bielą i szarością psychologii postaci, uchwycenie osobistej ekspresji.
A jak z Pana śpiewem? Nie bez przyczyny zadajemy to pytanie, wszyscy przecież znamy wspaniały głos Marka Wiatra.
W tej przestrzeni sztuki nie mam niestety za wiele do powiedzenia. Na szczęście moja siostra Justyna, która odziedziczyła talent wokalny po tacie to rekompensuje. Poza tym, zawsze opowiadam anegdotę z tym związaną, kiedy pewnego dnia tato postanowił mnie przesłuchać. Zrobił kilka ćwiczeń przy pianinie, a na koniec podsumował: „Tomuś, zostań jednak przy rysowaniu”.
Media społecznościowe nadal nie tracą na swojej popularności. Młodych czytelników zapewne zainteresuje Pana obecność w nich.
Oczywiście, w obliczu tego jak wygląda dzisiejszy Internet nie można pozostać ignorantem na media społecznościowe. Trudno sobie wyobrazić sytuację, w której nie ma nas na Facebooku, Twitterze czy Instagramie, które stanową podstawowe narzędzia w promowaniu wszelkich aktywności. Dlatego bardzo serdecznie zapraszam wszystkich zainteresowanych do śledzenia mojego profilu na Instagramie, Facebooku lub odwiedzania mojej strony internetowej. Wszystkie informacje na temat wystaw, nowe prace i nowe pomysły są na bieżąco zamieszczane właśnie na tych portalach.
Wróćmy do Jedlicza, czy często Pan odwiedza rodzinne strony?
Mimo,że na co dzień pracuję i mieszkam w Krakowie, staram się w każdej wolnej chwili wracać w rodzinne strony. Wynika to przede wszystkim z faktu, że tutaj są moi rodzice i brat, ale również z olbrzymiego sentymentu do Jedlicza, w którym spędziłem najpiękniejsze lata swojego dzieciństwa.
Czy jest ktoś związany z naszą gminą, kogo chciały Pan utrwalić w swojej twórczości?
Nigdy o tym nie myślałem. Niewątpliwie znalazłoby się wiele osób z moich rodzinnych stron, które warto byłoby uwiecznić na portrecie.
Planuje Pan w najbliższym czasie wystawę na terenie Gminy Jedlicze?
W swoim dorobku posiadam już 33 wystawy w kraju i zagranicą, a jednak nigdy nie udało się wystawić moich rysunków w Jedliczu. Może, w przyszłości , jeśli pojawi się taka propozycja to z wielką przyjemnością z niej skorzystam.
Czy łatwo jest pogodzić pracę lekarza z twórczością artystyczną?
Szczerze powiedziawszy coraz trudniej. Wynika to oczywiście z zaangażowania w pracę zawodową i licznymi aktywnościami z tym związanymi. Konferencje, zjazdy, aktywność naukowa i praca kliniczna nie pozostawiają za wiele miejsca na twórczość artystyczną. Staram się to jednak dzielnie godzić i jak widać z dobrym skutkiem. Często tłumaczę sobie, że rysunek jest dla mnie doskonałym warsztatem, który procentuje przy zabiegach operacyjnych. Uczy mnie bowiem cierpliwości i precyzji, które są tak cenne przy operacjach pacjentów.
Niepostrzeżenie przeszliśmy do zawodu lekarza, który Pan wykonuje. Proszę opowiedzieć nam o swojej pracy, która nabiera coraz większego rozgłosu.
Aktualnie pracuję w Oddziale Klinicznym Kliniki Urologii Ogólnej i Onkologicznej Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie na stanowisku starszego asystenta. Oprócz pracy klinicznej, jestem wykładowcą w Katedrze Urologii Collegium Medicum w Krakowie prowadząc zajęcia ze studentami i wykłady w ramach specjalizacji w dziedzinie urologii. Ponadto odbywam szkolenie specjalizacyjne z transplantologii i andrologii klinicznej, co pozwala mi poszerzyć mój wachlarz zainteresowań. Na pytanie, kiedy mam na to wszystko czas, przypominają mi się słowa Konfucjusza: „Wybierz sobie zawód, który lubisz, a całe życie nie będziesz musiał pracować”. Myślę, że to idealnie oddaje pracę lekarza.
Naszych czytelników zapewne zainteresuje informacja o tym, jak powinna wyglądać profilaktyka chorób związanych z urologią?
Dominującą sferą pracy urologa jest uroonkologia. Rak prostaty, który jest drugim najczęstszym nowotworem u mężczyzn przez wiele lat może nie dawać kompletnie żadnych objawów, stąd tak istotna jest profilaktyka. Dlatego zgodnie z wytycznymi Europejskiego Towarzystwa Urologicznego jako środowisko urologiczne zachęcamy wszystkich, do odwiedzenia urologa już po 45 roku życia. W dobie nowoczesnej diagnostyki, wczesnej wykrywalności, dostępności USG i innych badań obrazowych, okazuje się że nowotwory takie jak rak nerki, rak pęcherza moczowego lub rak jądra, które jeszcze kilkanaście lat temu były niewykrywane, dziś są wychwytywane na bardzo wczesnym etapie. I to na przestrzeni lat się poprawia, ale należy pamiętać by nie odraczać wizyty urologicznej, tylko regularnie się kontrolować. Dodatkowo należałoby obalić mit związany z urologią, że to nie tylko specjalizacja zajmująca się schorzeniami mężczyzn. Urolog to specjalista zajmujący się problemami układu moczowego zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Kamica, infekcje, problem bezwiednego gubienia moczu oraz choroby nowotworowe układu moczowego dotyczą równieź kobiet. Niestety w kwestii świadomości jest jeszcze wiele do zrobienia, bo nadal panuje przekonanie, iż w przypadku pojawienia się problemu, np. nietrzymania moczu lub nawracających zakażeń układu moczowego, kobieta kieruje się w pierwszej kolejności do ginekologa, zapominając, że to urologia zajmuje się właśnie tego typu schorzeniami. Należy pamiętć, że urolog to lekarz, który chce wykryć chorobę na wczesnym etapie i właściwie, używając do tego nowoczesnych narzędzi, zgodnie ze światowymi standardami, leczyć. Urolog w kontekście zdrowotnym to prawdziwy przyjaciel pacjenta. Pozwólmy więc sobie pomóc.
Dziękujemy serdecznie za rozmowę i życzymy dalszych medycznych i artystycznych sukcesów.