Komisja powołana do oceny prac w konkursie #SzczepimySię w Gminie Jedlicze podsumowała plastyczno-literackie zmagania i ogłosiła końcowe rozstrzygnięcia!
Konkurs miał na celu pobudzenie artystycznej aktywności wśród dzieci i młodzieży oraz pozwolił uczniom bliżej zapoznać się z zagadnieniami dotyczącymi profilaktyki zdrowotnej. Uczestnicy mieli za zadanie wykonać pracę plastyczną lub napisać wiersz, opowiadanie nawiązujące do akcji szczepień przeciwko wirusowi SARS-CoV-2.
Oto wyniki:
Kategoria – Szkoły Podstawowe, kl. V-VIII
I miejsce ex aequo: Zofia Gierula – kl. VII, SP w Potoku oraz Rafał Kuczek – kl. VIII, SP w Dobieszynie
Wyróżnienia: Aleksandra Chrobak – kl. VII, SP w Potoku oraz Anna Kuczek – kl. V, SP w Dobieszynie
Kategoria – Szkoły średnie
Wyróżnienie:
Szymon Rąpała – kl. I, LO im. Marii Konopnickiej w Jedliczu
Dziękujemy wszystkim za udział i zapraszamy do odwiedzania strony internetowej www.jedlicze.pl oraz profilu Urzędu Gminy Jedlicze na Facebook'u. Niebawem ogłosimy kolejne konkursy!
Opowiadanie autorstwa Rafała Kuczka
Korona i Wirus
W pobliżu pięknego, chińskiego miasta Wuhan, na malowniczych łąkach wznosiły się ruiny potężnego niegdyś zamczyska. Obecnie zamek ten wyglądał żałośnie: w oknach sterczały resztki powybijanych szyb, a mury były pełne szczerb i szczelin. Kiedyś przyzamkowy ogród był popularny wśród każdego mieszkańca Chin. Obecnie jego lata chwały odeszły w zapomnienie.Ogród ten niegdyś był miejscem niezwykłym. Choć nie prowadziła do niego tajemnicza furtka, był równie ciekawy jak ten z opowieści o przygodach dzieci, których życie zmieniło się po odkryciu ogrodu. Do miejsca tego prowadziła ścieżka z kamieni, porośniętych mchem. W jego rogu rosło ogromne, stare drzewo bonsai. Nieopodal drzewa znajdowały się krzewy. Był tam też niewielki, odgrodzony małym drewnianym płotkiem, ogród warzywny. Znaleźć tam można było kiełki fasoli, pędy bambusa, papryczki chilli, kasztany wodne, imbir i zagraniczne ziemniaki. W ogrodzie rosło wiele kwiatów. Jednym z nich była piwonia, która swoim zapachem przyciągała niejednego podróżnika. Obok piwonii stała niewielka altana, to w niej często spędzano czas w ciepłe dni. Ogród ten był miejscem, do którego chętnie udawano się na odpoczynek każdego dnia. Zapewne każdy zastanawia się, kto tam mieszkał. Otóż posiadłość tę, jeszcze do pewnego czasu, zamieszkiwał Korona - chiński szlachcic z rodu Koronawirusowiczów. Ród ten był sławny wśród każdego obywatela Chin. Charakteryzowały go: odwaga, sprawiedliwość, lojalność i przede wszystkim zamożność. Ale pewnego dnia wszystko się zmieniło.
A było tak. Kiedy na świat przyszli Korona i jego przeklęty brat Wirus, zamek okrzyknięto domem strachów. Bracia już od pierwszych dni pałali do siebie nienawiścią. Nie było dnia bez kłótni, wrzasków i innych nieprzyjemnych sytuacji. Nie umieli się pogodzić. Nikt nie wiedział z jakiego powodu tak bardzo nienawidzili się. Zawsze, kiedy się kłócili, dochodziło do tragedii, dlatego (dla dobra majątku) postanowili, że nigdy nie wejdą sobie w drogę. Lecz pewnego dnia Wirus, który znajdował się na odludziu, poczuł, że wariuje bez kontaktów z innymi. Postanowił więc powrócić do zamku. Tym razem bracia tak się pokłócili, że cały zamek wyleciał w powietrze. Bracia szukali każdego możliwego sposobu, aby naprawić wyrządzone szkody i wtedy wpadli na pewien pomysł. W pobliskim Wuhan znajdowało się ogromne laboratorium. Bracia, skuszeni możliwością wykradnięcia mikstury do naprawiania szkód, postanowili zakraść się wieczorem do laboratorium. Kiedy spacerowali po długich korytarzach, natrafili na ogromną halę. Na stole, który stał na środku, leżała fiolka z napisem “UWAGA NIEBEZPIECZEŃSTWO”. Bracia postanowili, że należy się ewakuować, ale przez nieuwagę Wirus zahaczył nogą o stolik. Wywrócił się na Koronę, a kiedy obaj zszokowani leżeli na podłodze, ciecz z fiolki wylała się na nich, tworząc z nich jedność, a co najgorsze - zamieniła ich w JEDNEGO wirusa. Korona krzyknął:
- Coś ty najlepszego narobił! Jak mam się od ciebie odkleić?
- Nie wiem, zresztą to wszystko twoja wina! Mogłeś mnie nie pośpieszać – dodał Wirus.
- Ja ciebie pośpieszałem!? JA!?
- GDYBY NIE TY, NIE MUSIELIBYŚMY TERAZ NA SIEBIE KRZYCZEĆ!
- Odezwał się... - burknął Korona.
- Mógłbyś przestać? Poszukaj dobrych stron zaistniałej sytuacji! Teraz mamy supermoce! – wykrzyczał Wirus.
- Jak to? - zdziwił się Korona.
- Zobacz, jak zrobię tak - mrugnął Wirus - to wypuszczam coś zielonego. A jak zrobię tak - poruszył nogą - to latamy. Natomiast jak mrugnę dwa razy, to możemy się klonować!
- Pierwszy raz przyznam ci rację. Ale to jest świetne! – odparł Korona.
Takim sposobem niczego nieświadomi Korona i Wirus, a może jak mówili inni – Koronawirus, podróżowali po całym świecie, zarażając miliony niewinnych ludzi i klonując się. Po pewnym czasie dostrzegli, że mogą łączyć się z innymi wirusami i razem się bawić. Na szczęście rzesze ludzi nauczyło się chronić przed niebezpiecznym Koronawirusem. Ludzie myli ręce, utrzymywali dystans społeczny, wietrzyli pomieszczenia, chodzili w maseczkach. Niestety Korona i Wirus nie zauważyli tego i dalej dobrze się bawili. Żeby się opamiętali, trzeba było mocniejszej artylerii - szczepień. Szczepionka pomagała budować odporność na chorobę powodowaną przez Koronę i Wirusa bez konieczności jej przebycia. Celem szczepienia było ostateczne zatrzymanie świetnej zabawy dwóch braci, co ostatecznie udało się. Zrozumieli oni, że coś jest nie tak i zobaczyli to, czego przedtem nie dostrzegali. Nie chcieli oni wyrządzać krzywdy innym. Nie chcieli, aby ludzie tracili ze sobą kontakt. Wirus dobrze wiedział, że człowiek nie może żyć sam, przecież to on powrócił do brata. Kiedy pierwszy transport szczepionek dotarł do krajów, Wirus powiedział do Korony:
- Bracie, wiesz co? Ale narobiliśmy problemów!
- Na szczęście zrozumieliśmy nasz błąd dzięki innym ludziom - odparł Korona.
- Masz rację. Kto wie, co by się stało, gdyby nie ta profilaktyka!
- Pewnie zostalibyśmy tylko my - odpowiedział smutny Korona.
- A myślałeś, co by się stało, gdyby nie szczepionka?
- Nie chcę o tym myśleć. A wiesz co najbardziej mnie denerwuje?
- Co?
- Że niektórzy ludzie nie szczepią się i w nas nie wierzą. My skończyliśmy się bawić, ale nasze klony?! One dalej krążą po świecie i nawet nie myślą o zaprzestaniu „dobrej zabawy” - odpowiedział rozgoryczony Korona.
- Masz rację. Musimy coś z tym zrobić! – postanowił Wirus.
I takim sposobem Koronawirus wędrował znowu po świecie, ale nie zarażając, tylko uświadamiając ludziom na czym polega profilaktyka i szczepienia. W ten sposób nie byli oni dla ludzi niebezpieczeństwem, ale tylko nie najlepszym wspomnieniem. Bracia zapomnieli o wszelkich niesnaskach i pogodzili się. Nie chcieli się już nigdy rozdzielać i powracać do przeszłości. Teraz wędrują po świecie, edukując dzieci i dorosłych. I chociaż ta historia miała pomyślny koniec oraz jest niewiarygodna i szokująca, to mimo wszystko najprawdziwsza z prawdziwych. A wszystko to zaczęło się w pobliżu pięknego, chińskiego miasta Wuhan ...