Adrenalina na najwyższym poziomie, rywalizacja zawsze o najwyższe cele, walka z czasem, warunkami atmosferycznymi, ale także z samym sobą i maszyną, nad którą trzeba bezwzględnie panować, zwłaszcza gdy ta lubi płatać figle. Tak w skrócie można opisać emocje, jakie towarzyszą uprawianiu sportów motorowych. O swojej ryzykownej pasji opowie Państwu aktualny wicemistrz Polski w wyścigach górskich – Krzysztof Piterak, mieszkaniec naszej gminy.
P. Wajda:
Krzysztof, na początku naszej rozmowy poproszę Cię o wyjaśnienie pewnej kwestii. Czy można mówić o tobie „kierowca rajdowy”? Pytam o to gdyż kiedyś, ktoś zwrócił mi uwagę, że sport, który uprawiasz to wyścigi górskie, a nie rajdy samochodowe. Wyjaśnisz naszym czytelnikom na czym polega różnica?
K. Piterak:
- Oczywiście, istnieje kilka istotnych różnic między tymi dwiema dyscyplinami motorsportu. Rajd samochodowy składa się z kilku zamkniętych odcinków specjalnych oraz tzw. dojazdówek, po których załoga musi się poruszać zgodnie z przepisami kodeksu drogowego. Załoga, którą w rajdach stanowi kierowca oraz pilot podczas ww. odcinków specjalnych porusza się korzystając z opisu, który wykonuje przed imprezą. Eliminacja Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski to zwykle dwa dni ścigania, a sumarycznie długość odcinków wynosi ponad 100 kilometrów. Jeśli chodzi o wyścigi górskie, to w tej dyscyplinie poruszamy się na jednym zamkniętym odcinku specjalnym, bez udziału pilota. Najdłuższe trasy w Polsce mają około 6 km, więc można się ich śmiało nauczyć na pamięć. W rajdach tempo jest zdecydowanie spokojniejsze, a droga często pełna zanieczyszczeń zmniejszających przyczepność. Ogromne znaczenie ma wspomniany wyżej opis, ponieważ ciężko zapamiętać ponad 20-kilku kilometrowy odcinek, a właściwie jest to niemożliwe. Wyścigi górskie to raptem 2-3 minuty jazdy na jednym podjeździe, jednak nie ma tam czasu na błędy, ponieważ każda pomyłka, spóźnione czy zbyt szybkie hamowanie jest bardzo trudne do odrobienia na tak krótkim dystansie. Nazywanie mnie kierowcą rajdowym, na chwilę obecną, nie jest do końca odpowiednie, ponieważ w rajdach miałem okazję startować jedynie na poziomie amatorskim, także aktualnie bardziej adekwatnym określeniem będzie „kierowca wyścigowy”.
Dlaczego zatem wyścigi górskie? Gdy byłeś dzieckiem bliżej Ci było do warsztatu niż na boisko? Opowiedz, jak zaczęła się twoja przygoda ze sportami motorowymi?
- Jak każdy młody chłopak próbowałem swoich sił w piłce nożnej, ale zdecydowanie mi nie szło. Jest to chyba najbardziej łagodne określenie tego jak sobie radziłem (śmiech). Gdy miałem 10 lat, tata zabrał mnie na Bieszczadzki Wyścig Górski rozgrywany w Załużu i wtedy połknąłem przysłowiowego bakcyla. Pojawiło się w głowie marzenie, by kiedyś spróbować. Oczywiście po zdaniu prawda jazdy, brałem udział w pierwszych amatorskich imprezach, takich jak np. Konkursowa Jazda Samochodem. To była prawdziwa szkoła jazdy, jak również świetna lekcja pokory, która szybko zweryfikowała moje początkowe przekonanie, że potrafię jeździć. Nie poddawałem się i z biegiem czasu udawało się notować całkiem niezłe rezultaty. W 2009 roku postanowiłem wybrać się na egzamin na licencję wyścigową do Kielc, który przeszedłem pomyślnie. Następnie przyszła pora na debiut w Górskich Samochodowych Mistrzostwach Polski. Mój pierwszy start w GSMP to Bieszczadzki Wyścig Górski, w którym startowałem samochodem Suzuki Swift GTI w klasie historycznej. To nie jest do końca tak , że wybrałem wyścigi górskie. Myślę, że marzeniem nie tylko moim, ale każdego, kto w latach dziewięćdziesiątych śledził rywalizację w Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski było zostać kimś takim jak Krzysztof Hołowczyc, Leszek Kuzaj czy śp. Janusz Kulig.
Rodzice kategorycznie zabraniali mi uprawiania tego sportu. Pierwszy samochód do KJS zmuszony byłem kupić w tajemnicy przed nimi
Czy jest ktoś, kto w szczególny sposób zachęcił Cię do uprawiania tego sportu?
- Z pewnością nie byli to rodzice, którzy kategorycznie mi tego zabraniali. Tata miał kiedyś możliwość obserwowania na żywo rajdu Monte Carlo, eliminacji WRC, dlatego był w pełni świadomy jakie niebezpieczeństwo niesie za sobą sport motorowy. Pierwszy samochód do KJS zmuszony byłem kupić w tajemnicy przed nimi. Na samym początku pomogli mi, i do dzisiaj pomagają, moi znajomi. Sami kiedyś startowali, więc doskonale zdawali sobie sprawę jak drogi jest to sport. Bardzo miło wspominam nasze wspólne treningi, dzięki którym każdy z nas mógł podnosić swoje umiejętności.
Jakie wymogi należy spełnić, aby startować w Górskich Samochodowych Mistrzostwach Polski?
- Wygląda to podobnie jak w innych dyscyplinach rangi Mistrzostw Polski organizowanych przez Polski Związek Motorowy. Wymagana jest odpowiednia licencja, aktualne badania psychotechniczne oraz badania lekarza medycyny sportowej. Wspomniana licencja jest co roku opłacana i stanowi jednocześnie polisę ubezpieczeniową dla zawodnika. Samochód musi spełniać wszelkie wymogi bezpieczeństwa, związane między innymi z odpowiednią klatką bezpieczeństwa, fotelami czy pasami. Wszystkie te wymogi określa Międzynarodowa Federacja Sportów Motorowych (FIA) w stosownym regulaminie.
Miniony sezon 2021 to twój wymarzony debiut w pełnym sezonie GSMP. Wiem jednak, że już w latach 2009-2013 również próbowałeś swoich sił w niektórych eliminacjach tego cyklu. Czy z nich też masz dobre wspomnienia?
- W latach 2009-2013 udawało mi się startować jedynie w niektórych rundach, rozgrywanych niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Wszystko było to spowodowane zbyt małym budżetem, jakim wówczas dysponowałem. Z każdych zawodów, nawet tych początkowych, mam w większości pozytywne wspomnienia. Nie jeździłem wtedy zbyt konkurencyjnymi samochodami, więc każdy dobry wynik sprawiał mi satysfakcję i radość. Czasami udawało się nawet wygrać w swojej klasie, więc była to dla mnie wskazówka, że warto jeszcze kiedyś spróbować.
Przed sezonem taki wynik „brałbym w ciemno”. Gdyby nie koszmarny błąd, jaki popełniłem w słowackich Banovcach, na koniec byłoby jeszcze lepiej
Myślę, że z ubiegłorocznego debiutu możesz być zadowolony, bo zostałeś przecież wicemistrzem Polski w swojej klasie!
- Przed sezonem taki wynik „brałbym w ciemno”. Tuż po ostatnim wyścigu w Korczynie, czułem niedosyt, ponieważ na dwie eliminacje przed zakończeniem miałem bezpieczną przewagę nad Mateuszem Drzyzgą, jednak koszmarny błąd jaki popełniłem w słowackich Banovcach skutkował poważną awarią skrzyni biegów. Nie udało się przywieźć ze Słowacji żadnego punktu, a to niestety mocno zaważyło w tabeli wyników w naszej klasie. Teraz, już na spokojnie, patrzę na to zupełnie inaczej. Wiele się nauczyłem oraz zebrałem cenne doświadczenie, które być może zaprocentuje w przyszłości. Mam też oczywiście pełną świadomość, jak wiele pracy jeszcze przede mną by moja jazda wyglądała lepiej. Jestem ogromnie wdzięczny mojemu sponsorowi strategicznemu - firmie PMJ Śrutownice oraz pozostałym partnerom za zaufanie i wsparcie na jakie mogłem liczyć przez cały sezon.
Mamy obecnie „martwy sezon”, nie ma zawodów, wyjazdów, pewnie brakuje Ci tej adrenaliny. Czy o tej porze roku kierowca rajdowy zapada w „zimowy sen”?
- Trochę brakuje, choć nie do końca. Zima to bardzo ważny okres dla każdego kierowcy, próbującego swoich sił w motorsporcie. Bardzo często ten czas wykorzystuje się na treningi po zaśnieżonych zamkniętych odcinkach testowych. To niepowtarzalna okazja do jazdy w poślizgu przy dużych prędkościach. Ciało kierowcy uczy się wówczas prawidłowych odruchów za kierownicą, co bardzo procentuje w sezonie. Do tego wszystkiego należy doliczyć możliwość treningu na symulatorze, więc teoria o zapadaniu w „zimowy sen” nie do końca ma swoje odzwierciedlenie w rzeczywistości.
Czyli nawet zimą jest co robić. Opowiedz teraz po kolei, jak wyglądają przygotowania do konkretnych zawodów w trakcie sezonu.
- Przed zawodami należy dokładnie przejrzeć wszystkie podzespoły w samochodzie. Bardzo często zużyte części, czy płyny, wymieniane są na nowe po jednej eliminacji. Dla mnie dużą wartością dodatnią jest fakt, iż mam możliwość serwisowania samochodu przez „Custom Technology” Karola Krupy. To bardzo ważne, by móc korzystać z rad, ustawień, a przede wszystkim, pomocy bardziej doświadczonego kolegi, którego wiedza na temat budowy samochodów wyczynowych jest z pewnością nietuzinkowa.
Ważne jest, by kierowca mógł skupić się tylko na jeździe, w związku z tym musisz mieć zgrany zespół, który dopnie wszystko na ostatni guzik.
- Tak to bardzo trafne spostrzeżenie. Potrzeba co najmniej dwóch, bardzo dobrych mechaników oraz osoby odpowiedzialnej za całą logistykę. Ja miałem to szczęście, iż moi znajomi, Krzysiu Wilk oraz Mateusz Filar, świetnie odnaleźli się w tej roli i niejednokrotnie udowodnili, że znają się na tym co robią. Nie były to łatwe wyzwania, ponieważ często pomiędzy podjazdami w GSMP jest raptem 20-30 minut na czynności serwisowe. Jeśli wspomnę, że montaż silnika wraz ze skrzynią biegów i podstawienie gotowego samochodu do rywalizacji zajmowało im niespełna 3 godziny, to chyba nic więcej nie muszę dodawać.
Szczególnie gorąco w teamie jest zapewne podczas dnia wyścigowego?
W ubiegłym sezonie tylko raz wkradła się nam nerwowość. Próbowaliśmy usunąć przyczynę nagłego spadku mocy samochodu podczas niedzielnej rundy w Limanowej. Chłopaki przejrzeli dosłownie wszystko i musieli zastosować parę niestandardowych rozwiązań, gdyż tuż przed metą, silnik mocno się przegrzewał i tracił moc w górnym zakresie obrotów. Ostatecznie nie udało się nam usunąć tego problemu podczas imprezy. Po zawodach, na spokojnie, bardzo szybko zauważyliśmy, co generowało problem i powód okazał się być banalny. Być może nerwy, czy działanie pod presją czasu, nie pozwoliły nam tego dostrzec szybciej. Muszę jednak przyznać, iż w przekroju całego sezonu, każdy z nas spokojnie i sumiennie podchodził do pracy jaką miał wykonać.
- Ktoś, kto uprawia sporty motorowe nie zna pojęcia strachu. Czy zgadzasz się z tym stwierdzeniem?
- Myślę, że jest wręcz odwrotnie. Bardzo często jesteśmy świadkami jak młody, niedoświadczony kierowca pierwszy poślizg kończy poza drogą. Sam przerabiałem to kilka razy na własnej skórze. Pierwsza kolizja w zimie, mimo niewielkich konsekwencji, bardzo szybko ostudziła moje zapędy. Sport motorowy uczy pokory i dystansu do własnych umiejętności i zdecydowanie zwiększa wyobraźnię pod względem tego, jak może zachować się samochód. Oczywiście nabyte doświadczenie oraz umiejętności przekładają się na pewność siebie, która jest potrzebna na najszybszych partiach, gdzie nie ma miejsca na strach. Wówczas bardzo ważne jest „czucie”. Im lepiej kierowca czuje samochód tym odczuwa mniejszy strach, ponieważ jest w stanie lepiej przewidzieć jego zachowanie. Niemniej jednak, sportowa jazda wymaga pokonywania własnych barier strachu, i do tego każdy kierowca, niezależnie od szczebla na jakim startuje, dąży.
Trzeba Cię motywować do startu? Czy raczej nie możesz się doczekać wyjazdu na trasę wyścigu?
- Bardziej skłoniłbym się ku temu drugiemu wariantowi. Ja jednak pamiętam sytuacje z tego sezonu, kiedy tuż przed startem członek naszego zespołu, jak mi później powiedział, celowo starał się podrażnić moją ambicję. Muszę przyznać, że kilka razy zadziałało to świetnie, ale w szczegóły nie będę się zagłębiał. (śmiech)
Podczas przejazdu, jesteś w stu procentach skoncentrowany na prowadzeniu samochodu, czy robisz to naturalnie, można powiedzieć „automatycznie”?
- Przed podjazdami wyścigowymi jestem bardzo skupiony na tym co mam zrobić. Jestem praktycznie wyłączony na bodźce zewnętrzne i generalnie ciężko wówczas ze mną porozmawiać.
Czy zdradzisz nam dane techniczne swojego bolidu?
- W ubiegłym sezonie dysponowałem nieco mocniejszym silnikiem, niż seryjna jednostka napędowa montowana w Renault Clio Sport, jednak nie były to jakieś drastyczne różnice. Przeniesienie napędu to manualna kłowa skrzynia biegów słowackiego producenta Beckerta, serwisowana oraz budowana przez wspomnianą wcześniej firmę Custom Technology. Jej przewagą nad seryjną skrzynią, jest możliwość zmiany biegów bez konieczności użycia sprzęgła. Resztę konfiguracji samochodu chciałbym zachować dla siebie.
Jaką prędkość maksymalną potrafisz osiągnąć tym samochodem?
- Na 17-sto calowych felgach kończę skrzynię przy prędkości 175 km/h. Posiada ona takie przełożenia, by biegi były krótkie i pozwalały na szybkie rozpędzanie się samochodu.
Jak jeździsz na co dzień? Preferujesz szybką jazdę, czy raczej spokojne zachowanie na drogach publicznych?
- Na co dzień staram się jeździć bezpiecznie, a pokonuję w ciągu dnia bardzo dużo kilometrów za kółkiem, więc nie jedną sytuację na drodze już widziałem. Stosuję się do zasady ograniczonego zaufania do innych uczestników ruchu.
Renault Clio zostaje z tobą na kolejny rok?
- Wiele na to wskazuje, natomiast wszystko będzie zależeć od budżetu, Na tym etapie, nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie.
- Co oznacza, że ścigasz się w klasie E0? Czym się charakteryzuje?
- Jest to klasyfikacja dla zawodników, dla których jest to pierwszy w karierze pełny sezon w Górskich Samochodowych Mistrzostw Polski. Pojemność silnika jest ograniczona do 2000 cm3, a napęd jedynie na jedną oś. W klasie tej mogą pojechać samochody o mocy 260-270 KM, a także 160 konne. Ja dysponowałem czymś po środku.
Chciałbyś spróbować swoich sił w najmocniejszej klasie pierwszej, gdzie samochody wyposażone są w silniki o mocy zbliżonej do 800 koni mechanicznych?
- Każdy by chciał, ale uważam iż trzeba mierzyć siły na zamiary i rozwijać się krok po kroku.
Wyścigi górskie to zapewne bardzo drogi sport…
- To prawda, wymaga dużych nakładów finansowych. Ubiegły sezon stanowił dla nas naukę pod każdym względem. Staraliśmy się optymalnie promować wszystkich naszych partnerów. Mamy nadzieję, że nasz zespół sportowy będzie jeszcze lepszą niż dotychczas platformą do promocji dla wielu firm.
Snujesz już jakieś plany na sezon 2022?
- W głowie są dwie koncepcje. Cały sezon w GSMP w klasie 5B Performance Factor FIA lub choćby kilka startów w Pucharze Debiutanta RSMP. Oba te warianty stanowią podniesienie sobie poprzeczki wyżej. Być może uda się wypożyczyć mocny, konkurencyjny samochód i zgłosić swój udział w kończącym sezon motorowy w Polsce - Rajdzie Barbórki Warszawskiej. Jesteśmy na etapie rozmów z potencjalnymi sponsorami i wszystko wyjaśni się już wkrótce.
Tego Ci życzę, dziękuję za rozmowę i trzymam kciuki za kolejne twoje tytuły.
- Również dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Paweł Wajda
fot. archiwum prywatne Krzysztofa Piteraka,
autor zdjęć: Grzegorz Kozera